niedziela, 13 kwietnia 2014

gotowane kakao, wspomnienia i konkurs

Siedliśmy przy niedzielnym śniadaniu i wzięło nam się na wspominki - co kiedyś jak byliśmy mali wiązało się ze śniadaniem. Tym czym co nieodzownie przynajmniej mi kojarzyło się z niedzielnym śniadaniem było gotowane kakao i jajecznica ze szczypiorkiem zrobione przez mojego tatę, który gdy ja miałam 7-10 lat pracował  w odległej o 600 km Warszawie (jak moja mama dawała sobie radę przez resztę tygodnia sama z 3 dzieci, normalnie pracując - nie wiem i/ale za to ją podziwiam).
Gorące kakao pachnące wanilią - pisząc to na samą myśl zaczynam się uśmiechać, radość z tego, że wszyscy jesteśmy razem... Piękne i ciepłe te wspomnienia. Jak zaczęłam wspominać niedzielne kakao, to tata już 3 razy zrobił je na śniadanie.


Gotowane kakao

1 litr mleka
3 czubate łyżeczki kakao (około 20-25g)
2-3 łyżki cukru
cukier waniliowy

Zagotować mleko - przed wlaniem mleka do garnka wlać najpierw trochę wody i dopiero jak woda się zacznie gotować wlać mleko (dzięki takiej kolejności nie mleko aż tak mocno nie przywrze do dna garnka). W szklance wymieszać kakao, cukier i cukier waniliowy, rozprowadzić w ciepłej wodzie, wlać na gotujące się mleko, zagotować.
Ilość cukru należy dostosować do swoich upodobań, dla jednych te 2,3 łyżki będzie zdecydowanie za dużo, dla innych zdecydowanie za mało.


A teraz wspomniany w tytule konkurs. Podzielcie się ze mną Waszymi wspomnieniami związanymi z kakao. Czy może było to jak u mnie domowe kakao na mleku, czy może jakieś ciasto, jakaś egzotyczna przygoda czy też może spektakularna katastrofa kulinarna związana z kakao. Chciałabym przeczytać o Was i o kakao, a dzięki sponsorowi nagrody firmie DecoMorreno będziecie mogli część z tych wspomnień sobie przybliżyć. Spośród osób, które zostawią swój komentarz ze wspomnieniami pod tym postem, bądź dla mniej odważnych wyślą wspomnienia na mój adres mailowy boleslawa.roszkiewicz@gmail.com - wybiorę 2 osoby, które otrzymają 2 równorzędne nagrody złożone z 2 opakowań kakao DecoMorreno i formę do babki. Serdecznie zachęcam do udziału w konkursie.


 REGULAMIN :
1) Konkurs organizuję ja czyli Bola - trwać będzie od 13 do 22 kwietnia b.r. włącznie.
2) Zwycięzców wybiorę sama, subiektywnie, wybór nie podlega dyskusji. Nagrody funduje marka DecoMorreno. Po wybraniu zwycięzców i otrzymaniu od nich danych teleadresowych przekażę je agencji reklamowej Synertime obsługującej markę a ta wyśle paczki. Wysyłka tylko w granicach RP.
3) W konkursie może wziąć udział każdy kto ma na to ochotę i wykona zadanie konkursowe. Ilość zgłoszeń od jednej osoby nie jest ograniczona.
4) Aby wziąć udział w konkursie (wykonać zadanie) należy zostawić komentarz pod tym postem o konkursie lub przesłać go na
na mail - boleslawa.roszkiewicz@gmail.com (w tytule maila proszę wpisać "wspomnienia z kakao DecoMorreno") - w  którym opiszecie historię związana z użyciem kakao. Komentarz konkursowy powinien być podpisany, imieniem i nazwiskiem albo nickiem. Proszę nie podawać adresów mailowych bo nie mam możliwości ich ukrycia i będą widoczne dla wszystkich.
5) Wyniki konkursu zostaną ogłoszone na blogu, w ciągu 7 dni od zakończenia konkursu. 
6) Laureaci zobowiązani są podać dane potrzebne do wysyłki w ciągu 3 dni kalendarzowych od dnia, w którym zostaną podane wyniki -  po tym czasie nagroda zostanie przyznana innej osobie.
7) Dodanie zgłoszenia konkursowego oznacza akceptację regulaminu.  

Nagrody otrzymują kama_p oraz Izabela Porebska - mail z prośbą o dane adresowe już wysłany. Przepraszam wszystkich, że dopiero tak późno, ale coś kiepsko się czułam (wiem, że to nie jest usprawiedliwienie).

5 komentarzy:

  1. Kochana Bolu,
    Nie robię tego z powodu konkursu, nie robię tego dla nagrody ale po prostu chcę spełnić Twoją prośbę. Mój wpis zostawiam dla Ciebie, aby rolę choć raz się odwróciły i abyś mogła trochę przeczytać o swoich obserwatorach :)

    Moje kakaowe dzieciństwo bezapelacyjnie związane jest z domową czekoladą robioną przez moją mamę. Przypuszczam, że używała do tego masła, świeżego mleka, cukru, kakao oraz mleka w proszku. Przypuszczam, ponieważ przepis nigdzie się nie zachował a ja pamiętam tylko smak. Wiem natomiast, że masa tężała w płaskim owalnym półmisku (w takim, który zazwyczaj służył do śledzi z cebulką). Oczywiście ledwo żeśmy z siostrą wytrzymywały i wylizywałyśmy wszystkie naczynia po kolei aby w końcu na drugi dzień móc ukroić sobie plasterek pyszności. Czekolada nigdy nie była twarda, miała konsystencję krówki ciągutki i oczywiście najlepszy był środek półmiska, ponieważ im bliżej brzegu tym plasterek cieńszy :)))

    pozdrawiam przedświątecznie,
    ewa zonko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję, takie historie chce przeczytać - piękna, dziękuję

      Usuń
  2. Witam ;)
    Pytasz o wspomnienia z dzieciństwa związane z kakao i przypomniała mi się historia z przed lat..
    Miałam wtedy 8 może 9 lat moja najmłodsza siostra najwyżej 2. Mama już dużo wcześniej pokazywała mi jak zrobić kakao - ugotować mleko, do kubka odsypać 2 kopiaste łyżki kakao i dwie cukru zalać ugotowanym mlekiem i wymieszać a zawartość kubka wlać do rondelka z mlekiem i wymieszać. Mając młodszą siostrę w kuchni ciężko było ją czymś zająć chciała wszystkiego dotknąć i wszędzie być.
    No i stało się ledwo spuściłam ją z oka, porwała kubek z suchym kakao i rozsypała po sobie i po całej kuchni. Początkowo przestraszona w chwilę później zaczęła się śmiać i uderzać tym metalowym kubkiem po blacie stołu rozsypując resztkę w powietrze ;)
    Całą czekoladową buzię umyła mama a ja jako współwinna musiałam pomóc jej wymyć blond włoski które już nie były blond ;D a coś bardziej zbliżonego do ciapek na chomikach.
    Pozdrawiam :)
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja historia z kakao.
    W magicznych latach 90-tych w modzie były tzw. gniotki, czyli balony wypełnioną mąką z narysowanymi oczami, ustami i czesto z przywiązanymi kolorowymi włosami z włóczki.
    Gnioty były w dechę, kto ich nie miał, był przegranym, outcastem.

    Oczywiście, mój wrodzony talent nie pozwalał mi cieszyć się gniotami przez dłuższy czas. Pękały mi od samego patrzenia. Po ętym rozprutym gniocie uznałam, że zrobię sobie własnego. Bez mąki, którą winiłam wówczas za całe zło.
    Jak łatwo się już domyślić, mąkę zastąpił inny sypki powszechnie dostępny surowiec- kakałko. To był gniot na wypasie. Ciemniejszy i jakże pachnący! Pan Czeko. Niepowtarzalny.

    Mając 8 lat stałam się po raz drugi (i na szczęście ostatni) starsza siostrą. Przyszedł dzień, kiedy to mama poszła wziąć kąpiel i starsza siostra miała zabawiać niemowlaka. Co to dla mnie?
    Pamiętam, że najpierw puściłam mu w łóżeczku karuzelę nad głową, ale brat nie był zbytnio zainteresowany. Tak więc wpadłam na "genialny" pomysł zapoznania dzieciaka z Panem Czeko.
    ..
    Niefart tego dnia nie odpuścił i Pan Czeko bardzo szybko wyzionął ducha rozsypując swoje kakaowe wnętrzności na głowę i twarz brata. Nie wiem jakim cudem się nie zadusił.
    Dziś chłopię ma 16 lat i jest absolutnie uzależniony od kakao. Jakaś część Pana Czeko płynie w jego żyłach, to pewne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przesyłka z nagroda dziś dotarła. Dziękuję bardzo:)

    OdpowiedzUsuń