poniedziałek, 31 grudnia 2012

a na koniec - bliny


Ostatni dzień roku, może też ostatni mój wpis tutaj i potrawa, która chodziła za mną od dłuższego czasu - bliny. Decyzję o ich zrobieniu dodatkowo przyśpieszył otrzymany prezent - puszka obłędnego kawioru.

Planowałam zrobić zdjęcia w zupełnie innej (jakiejkolwiek) stylizacji, ale chyba nikt nie miał ochoty czekać na zabawę w zdjęcia. Rozpoczęła się zabawa w składanie, próbowanie i jedzenie blinów. Chyba dobry pomysł na nieformalne spotkanie ze znajomymi.

Bliny

250 g mąki gryczanej
5 łyżek mąki pszennej
20 g drożdży
2 jajka
2 szklanki mleka
2 łyżki roztopionego masła
szczypta soli

W około pół szklanki mleka rozpuścić drożdże, dodać mąkę pszenną. Zostawić do wyrośnięcia na około pół godziny. Do zaczynu dodać resztę mleka, żółtka, sól, mąkę gryczaną, rozpuszczone masło. Pozostawić do wyrośnięcia. Zajmuje to o wiele więcej czasu niż przy zwykłym cieście drożdżowym, około 1-1,5 godziny. Do wyrośniętego ciasta dodać pianę z ubitych białek i wymieszać. Swoje placki smażyłam na suchej patelni, ale można je smażyć na niewielkiej ilości tłuszczu.

Bliny podawać można z różnymi dodatkami. U nas był kawior, śmietana, wędzony na zimno łosoś i śledź. Ale jest tylko jedna z propozycji podania. Miłej zabawy.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

piątek, 21 grudnia 2012

marchewka glazurowana (?)


Dzisiaj przepis mało świąteczny, ale bardzo zimowy. Marchewka, no właśnie nie wiem czy określenie glazurowana jest odpowiednie, może gotowana byłoby lepsze. U mnie w domu popularna była zawsze na ciepło marchewka z groszkiem w wersji na ostro, a w wersji bardziej na słodko sama marchewka, krojone w kostkę zagęszczane mąką. Dzisiejsza marchewka jest to efekt spotkania w 2001 roku pewnej bardzo starej francuski Mme Anne Chaffin. Była to osoba, która pokazała mi coś dla mnie innego, odmiennego, czyli kuchnię francuską. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, jak wielki wpływ na mnie i moją kuchnię miało to spotkanie. Mówiąc szczerze do końca nie pamiętam w jaki sposób robiła marchewkę z ziemniakami. Najważniejsze, że była to marchewka bez mąki, ze świeżymi ziołami (tymiankiem lub rozmarynem, liściem laurowym).


Marchewka glazurowana

1 kg marchewki
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
1 1iść laurowy
3 cm gałązka rozmarynu lub kilka gałązek tymianku
1 łyżka oliwy
1 łyżka masła
1 łyżka cukru
sól

Marchewkę obrać i pokroić na skośne talarki. Cebulę posiekać. Na oliwie podsmażyć cebulę i czosnek, wrzucić pokrojoną marchewkę, wrzucić zioła (w całości), dolać pół szklanki wody, posolić (około łyżeczki soli). Gotować pod przykryciem około pół godziny. Sprawdzić czy marchewka jest miękka, dodać łyżkę cukru i łyżkę masła. Wyjąć zioła i podawać.

Dość krótko zastanawiałam się czy opublikować dzisiaj, 3 dni przed świętami ten wpis ze zdjęciem w stylizacji tak mało świątecznej, z daniem, które niewiele ma wspólnego ze świętami, choinkami, piernikami. Ale zdjęcie załączone do przepisu oddaje jak się dzisiaj czuję, i jaką radość przyniósł mi ten prosty dodatek do obiadu.

niedziela, 16 grudnia 2012

pierniczki całuski

Dawno już nie robiłam pierniczków z tego przepisu. Jest to przepis doskonały na integrację przedświąteczną. Pieczenie tych pierniczków jest czasochłonne, bo wychodzi ich bardzo dużo, ale jest to równocześnie czas, gdy możemy porozmawiać z drugą osobą, a najlepiej robić to nawet w 3-4 osoby. Same pierniczki w piekarniku siedzą stosunkowo krótko, ale narobić się trzeba.
Jest to przepis, którego poszukiwałam od drugiej połowy listopada, przeszukałam książki kucharskie, które wydawało mi się, że posiadaliśmy w tym czasie, gdy je piekłam i nic.
Wczoraj rano jedząc śniadanie z mamą, poruszyłam temat pierniczków (w tym całusków) i ich pieczenia, i zaczęłam ubolewać, że nie mogę znaleźć przepisu, że koleżanka, która piekła je co roku, też niestety zgubiła wzięty ode mnie przepis; na co mama wstała i przyniosła mi jeszcze jedną książkę kucharską, w której jak się okazało, że był przepis na całuski.
Pierniczki całuski są twarde, a po chwili w ustach rozpływają się.



Pierniczki całuski

50 dag sztucznego miodu
60 dag masła
50 dag cukru
1 kg mąki
3 jajka
2 łyżki przyprawy do pierników
1,5 dag sody oczyszczonej

Rozpuścić miód z masłem i przyprawą do pierników. Na stolnicę wysypać mąkę zmieszaną z sodą, w środku zrobić dołek, wlać gorący miód, zagnieść łyżką/końcem noża. Wbijać pojedynczo jajka, wsypać cukier i wyrobić ciasto. Ciasto przestudzić, aby się zestało i formować kulki średnicy 2 cm lub mniejsze i ułożyć na blaszce, układać całuski na blaszce ze sporym zapasem - w trakcie pieczenia rozpływają się. Piec w piekarniku do zrumienienia, muszą być jeszcze miękkie. Średnio czas pieczenia wynosi tyle co przygotowanie drugiej blachy pierniczków. Pierniczkom tym najpierw podnoszą się brzegi, później środek, a następnie łapią kolor i jak tylko lekko się zezłocą należy wyjąć je z piekarnika na kratkę kuchenną i ostudzić.

Z tego przepisu wychodzi MEGA ilość pierniczków, które bardzo szybko znikają.

sobota, 8 grudnia 2012

czekoladowe (kakaowe) ciastka z kawą i pieprzem


Na święta Bożego Narodzenia od dobrych kilku lat przygotowuję całe puszki i szklane słoje ciastek i ciasteczek. Co roku jest to inny zestaw, wszystko zależy od mojego humoru, czasu i tego co mam w danej chwili pod ręką. Przygotowania zaczynają się od wyciągnięcia książek, różnych gazet, przejrzenia zasobów internetu w poszukiwaniu tych przepisów, które mam ochotę przygotować. Udaje mi się zrealizować około połowy moich pomysłów, ale i tak nieźle.

Te czekoladowe (kakaowe) ciastka z kawą i pieprzem znalazłam i po raz pierwszy zrealizowałam w zeszłym roku. Trochę ich się bałam, ale są wspaniałe - mocno czekoladowe, pełne smaków i nie oczywiste. Bałam się w nich tego pieprzu, ale później uświadomiłam sobie, że moja ukochana przyprawa do piernika też zawiera pieprz.


czekoladowe (kakaowe) ciastka z kawą i pieprzem

1,5 szklanki mąki
3/4 szklanki niesłodzonego kakao
1/4 łyżeczki soli
1/4 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
1 łyżka mielonej kawy
1/2 łyżeczki cynamonu
170 g masła
1 szklanka cukru
1 jajko
1,5 łyżeczki ekstraktu waniliowego
cukier do obtaczania


Masło utrzeć z cukrem na puszystą masę, dodać jajko i ekstrakt waniliowy. Dodać przesianą mąkę i kakao, kawę oraz przyprawy. Wymieszać na gładką masę.
Z ciasta uformować wałek średnicy 3-4 cm za pomocą folii spożywczej. Wstawić na godzinę (a nawet na całą noc) do lodówki. Schłodzone ciasto wyjąć z lodówki, pozostawić w temperaturze pokojowej na 5 minut. Ciasto obtoczyć w cukrze, pokroić na 1/2 cm kawałki. Piec w piekarniku rozgrzanym do 175 st.C przez około 10 minut. Ciastka wyjąć z piekarnika, gdy wyglądają na nie do końca upieczone - środek musi być jeszcze miękki.

czwartek, 6 grudnia 2012

puszyste ciasto z tartą czekoladą


Gdy po raz pierwszy czytałam przepis na te ciasto byłam przerażona - aż tyle jajek, uważałam, że będzie super ciężkie i mocno jajeczne. Oryginalny przepis jest na ciasto aż z 12 jajek z czego wychodzą 2 duże podłużne blaszki, pochodzi z jakiejś gazety. Te ciasto czekoladowe stanowi miłą niespodziankę, doskonałe do kawy, lekkie i delikatne ciasto, taki puszek, trochę jak delikatny biszkopt czekoladowy.

Ciasto z tartą czekoladą

6 jaj
180 g cukru
1 torebka cukru waniliowego
1/4 łyżeczki cynamonu
100 g gorzkiej czekolady
100 g mąki ziemniaczanej

dodatkowo
2 łyżki kandyzowanej skórki pomarańczowej lub posiekanych wiśni dekoracyjnych


Białka oddzielić od żółtek. Żółtka wymieszać z cukrem, cukrem waniliowym, cynamonem i odstawić na pół godziny, aby cukier się rozpuścił. W tym czasie utrzeć na tarce mocno schłodzoną czekoladę i wymieszać z mąką ziemniaczaną. Żółtka z cukrem utrzeć na pienistą masę. Ubić pianą z białek. Do masy z żółtek domieszać porcjami czekoladę z mąką ziemniaczaną. Następnie dodać kilka łyżek masy z białek w celu rozluźnienia konsystencji mieszaniny, bardzo delikatnie wmieszać pozostałe ubite białka. Opcjonalnie można dodać kandyzowaną skórkę pomarańczową lub posiekane wiśnie. Ciasto przelać do podłużnej blaszki wyłożonej papierem do pieczenia. Piec przez 45 minut w piekarniku nagrzanym do 175 st.C, następnie zmniejszyć temperaturę do 150 st.C i piec kolejne 20 minut. Pozostawić kolejne 10 minut w gorącym piekarniku. Wyjąć z piekarnika i po kolejnych 10 minutach wyjąć z formy. Zostawić na kratce do ostygnięcia. Można polukrować lub polać polewą czekoladową.

sobota, 1 grudnia 2012

makaron z pesto i boczkiem


Kejti nie ma czasu teraz prowadzić bloga i dodawać wpisów do niego, ale dziś to ona gotuje, a ja dostałam "pozwoleństwo" umieszczenia wpisu, pod warunkiem, że napiszę, że to jest jej pomysł i wykonanie. Tak więc makaron z pesto, z boczkiem i cebulą.


Makaron z pesto i boczkiem

2-3 garście makaronu
100 g boczku
1 duża cebula
3-4 łyżki pesto pietruszkowego
ewentualnie
trochę twardego sera żółtego
sok z cytryny

(Podane ilości są ilościami czysto orientacyjnymi i należy dostosować je do własnych upodobań i tego co jest w lodówce, bo nie zostawi się 10 g boczku, czy też łyżki pesto, bo nie było w przepisie. :D)


Ugotować makaron. W tym czasie na patelni podsmażyć pokrojony w małe kawałki boczek, osączyć z tłuszczu. Na tłuszczu z boczku podsmażyć cebulę. Makaron odcedzić, ciepły połączyć z pesto pietruszkowym, boczkiem i smażoną cebulą. Opcjonalnie można dodać trochę startego sera żółtego, dodatkowo skropić sokiem z cytryny. Makaron z pesto i boczkiem - gotowy.


czwartek, 22 listopada 2012

pigwowiec kandyzowany


Kolejny przykład, że wiele rzeczy można uratować. Z pigwowca (błędnie zwanego przez wiele osób pigwą) chciałam zrobić surowy sok do picia, ale okazało się, że przyszedł przymrozek (-8 st.C to już mróz) i częściowo zmroził owoce na krzewach. Próbowałam z nich zrobić sok, ale się nie udało. To co mi zostało zagotowałam i powstało to coś. Do keksów jak znalazł, po lekkim obsuszeniu dobre, jako cukierki, do słodzenia herbaty też się przyda.

Pigwowiec (pigwa) kandyzowana

pigwowiec
cukier

Oczyścić piwowca (pigwę) z gniazd nasiennych, pokroić na mniejsze kawałki, zasypać cukrem, odstawić, aż wytworzy się sok. Gdy robi się ze świeżych, nie zmarzniętych owoców surowy sok można odebrać i używać zamiast cytryny. Owoce zagotować i ewentualnie ponownie dosypać cukru. Obgotować, aż będą szkliste. Zjeść od razu lub przełożyć do słoików i zapasteryzować.

A tak wygląda pigwowiec, jak wygląda pigwa można zobaczyć w poście dotyczącym pigwy.

niedziela, 11 listopada 2012

warsztaty nie marnuj jedzenia i nasze makarony

Już jakiś czas temu, bo 25 października miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach kulinarnych "Nie marnuj jedzenia", które były finałem konkursu kulinarnego „Nie rzucaj mięsem! …do kosza”. Warsztaty organizowane były przez Banki Żywności w Warszawskiej Akademii Kulinarnej Roberta Harny.

Każdy z nas przedstawił jakie ma sposoby na nie marnowanie jedzenia. A później zabraliśmy się za wspólne gotowanie i praktycznie szukaliśmy sposobu na przetwarzanie i wykorzystywanie z pozoru nie zawsze psujących do siebie składników. Podobno tego dnia jest dzień makaronów, więc pierwszym daniem było danie z makaronem. Podzieliliśmy się na 4 grupy, moja grupa dostała dynię, brokuła i boczek, do tego mieliśmy dobrać jakiś jeden dodatkowy składnik. I w ten sposób powstał makaron z dynią, brokułem i pieczoną papryką.

Makaron z dynią, brokułem i pieczoną papryką
(ogólny przepis na to danie był podany, niestety nie spisałam go)

- makaron dowolny
- dynia ok 1 kg
- brokuł
- 2 papryki czerwone
- 100 g boczku
- 2 łyżki oleju
- dowolne zioła/przyprawy
- sól

Do piekarnika piekarnika (ok 200 st.C) włożyć paprykę. W tym czasie obrać dynię, pokroić w centymetrową kostkę, skropić olejem, posypać solą i przyprawami - użyliśmy papryki w proszku, ale marzyła mi się świeża szałwia lub tymianek. Dynię włożyć do piekarnika i piec do miękkości, czas pieczenia zależy od rodzaju posiadanej dyni (nasza była trochę za długo i się trochę rozleciała). W tym czasie, gdy dynia i papryka pieką się w piekarniku, zagotować wodę, obgotować pociętego w różyczki brokuła, a następnie zahartować go w zimnej wodzie, żeby nie stracił koloru. Ugotować makaron, zachować trochę wody z jego gotowania. Na gorącej patelni wysmażyć pokrojony w małe kawałki boczek. Obrać upieczoną paprykę, pokroić ją w paski. Na patelnię wrzucić warzywa, makaron, podlać wodą z gotowania makaronu, żeby smaki się połączyły, ewentualnie dosolić. Smacznego makaron z dynią, brokułem i pieczoną papryką gotowy.
W naszej grupie jedna z osób nie jadła mięsa i dla siebie zrobiła bez boczku, też wyszło bardzo dobre. Wersja z boczkiem czy też pozostałościami innych wędlin jest doskonałym sposobem na ich zagospodarowanie.

Drugie danie miało powstać tego co zostało, miało być to danie dla dwóch osób, takie trochę gotowanie w stylu wolnym. Dostałyśmy: marchewkę, rzepę, kalafiora, pora, szpinak, śmietankę, czosnek i miałyśmy coś z tym zrobić. I przewrotnie w tym makaronowym dniu zrobiłyśmy makaron z warzyw (bez mąki) z sosem śmietanowym ze szpinakiem. Do tej pory zastanawiam się, czy ta kompozycja smakowa mi odpowiadała, powiedzmy tak była inna. Ale to już druga w ostatnim czasie potrawa, która z jednej strony mi smakowała, a z drugiej zastanawiam się czy mi smakowała.




piątek, 26 października 2012

Tam, gdzie rosną grzyby i carpaccio grzybowe


Już jakiś czas temu byłam na pokazie filmu, który w kinach studyjnych pojawi się 30 litopada. Dla osoby kochającej las, "Tam, gdzie rosną grzyby" (Now, Forenger. A film about love and fungi) jest filmem niesamowitym. Piorunujące wrażenie zrobiło na mnie zestawienie dwóch scen, gdzie prezentowane były grzyby w lesie i w mieście. Nie potrafię pisać recenzji, więc zobaczcie sami



Przed pokazem mieliśmy przyjemność pójść na grzyby z prezes Polskiego Towarzystwa Mykologicznego dr Marta Wrzosek i coś niecoś dowiedzieć się o grzybach tych jadalnych, niejadalnych i trujących. Na mnie największe wrażenie zrobiła Gąsówka naga - przepiękny fioletowy grzybek (jeden z "bohaterów" filmu).

Po zakończonym grzybobraniu udaliśmy się do restauracji klubokawiarni Kura Domowa w Wawrze (hasło klubokawiarnia kojarzy mi się z jakim starym, lekko zatęchłym budynkiem, a tu bardzo miła niespodzianka, całkiem przyjemne miejsce), gdzie czekał na nas smaczny poczęstunek i Dawid Nestoruk z Magiel Cafe, który pokazał co można zrobić z grzybów. Oj działo się, działo...
Zupa grzybowa, którą jedliśmy była to esencja grzyba w czystej postaci, nieprzytłumiona innymi smakami, po prostu piękna. Pokazał nam też kilka pomysłów na potrawy z grzybów, w tym carpaccio z prawdziwków i pieczarek. Nigdy nie pomyślałam, że prawdziwki można jeść na surowo. Smak surowych pieczarek jest mi znany, ale prawdziwków, aż do tamtego dnia nie był.

Dziś u mnie carpaccio grzybowe tylko z pieczarek, przyszły chłodne noce i nie udało mi się zdobyć świeżych prawdziwków.

Carpaccio grzybowe

- pieczarki
- prawdziwki
- dobrej jakości olej
- świeżo zmielony pieprz
- sól

Świeże grzyby pociąć w jak najcieńsze plasterki. Ułożyć na talerzu, polać olejem/oliwą posypać świeżo zmielonym pieprzem i solą dobrej jakości. Smak potrawy zależy od jakości produktów, czyli im lepsze grzyby, olej, sól, tym i potrawa smaczniejsza.

No dobra to nie jest przepis, ale mam małe postanowienie - Nie ma wpisu bez przepisu (ale mi się zrymowało) - więc to coś powyżej należy zakwalifikować, jako przepis.

poniedziałek, 22 października 2012

pigwa w sosie miodowym

Powoli wracam na blogową ścieżkę. O każde żywe stworzenie należy dbać i tak jest też z blogami, jeżeli się nie pielęgnuje - obumiera. Mam nadzieję, że uda mi się go zreanimować a może za jakiś czas pokarze się w nowej wersji i nowej odsłonie. Na razie zostaje po staremu, ale obiecuję poprawę.

Pigwa śmieszny owoc, ni jabłko, ni gruszka, po prostu pigwa. Zawsze obiecuję sobie, że nie powtórzę tego błędu i nie będę bawić się w jej obieranie, ale przychodzi taki moment, że rozsądek pozostawiam, gdzieś z boku i obieram, i dostaję odcisków na palcach. Warto, naprawdę warto.

Dzisiaj pigwa w sosie miodowy w wersji podstawowej i w wersji z octem dla odważnych, a może dla odkrywców i poszukiwaczy nowych smaków. Deser nie jest bardzo słodki, jedyna słodycz pochodzi z miodowego sosu. W wersji z octem może być podawane jako dodatek do mięs.


Pigwa w sosie miodowym
2 duże pigwy
4 goździki
1 mały kawałek cynamonu
1 gwiazdka anyżu
mały kawałek imbiru (ok. 30 g)
1 łyżka masła
2 łyżki miodu
w wersji dla odważnych
30 ml octu jabłkowego dobrej jakości

Wszystkie przyprawy zagotować w 2 l wody. Pigwy obrać i pokroić w ćwiartki, wykroić gniazda nasienne. Włożyć do garna i gotować 15-20 minut. Wyjąć osączyć. W takiej formie można owoce przechować 1-2 dni w lodówce. Na patelni rozgrzać masło i obsmażyć na nim osączoną pigwę (zyska ładny rumień, a wyciągnięta z lodówki zagrzeje się). Pigwy wyłożyć na talerz. Na patelnię wlać/włożyć miód i lekko zrumienić, w wersji dla odważnych dodać ocet. Powstałym sosem polać pigwy. Jako deser podawać z lodami, bądź nie słodzonym serkiem mascarpone.

środa, 17 października 2012

galaretka z papryczki chilli


Postanowiłam wziąć się za siebie i trochę zadbać o mój blogowy ogródek. W tym roku założyłam sobie ogródek warzywny taki (prawie) "z prawdziwego zdarzenia". Posiałam i posadziłam parę roślin, jedne wyszły mi bardzo fajnie, innych już więcej nie planuje sadzić. Na pewno powtórzę cukinie i papryczki chili. I właśnie dziś będzie o papryczkach chilli. Udały mi się dość dobrze, na pewno lepiej by wyszły gdybym miała jakiś tunel, w którym byłyby posadzone, ale i tak jestem zadowolona.


Galaretka z papryczki chilli

250 g papryczek chilli
3 ząbki czosnku
100 g cukru
3 łyżki octu winnego
100 ml wody
sól

Papryczkę pozbawić szypułek, pociąć na kawałki, razem z pestkami wrzucić do garnka dodać pozostałe składniki. Gotować około 5 minut. Zmiksować - użyłam do tego malaksera. Gotować kolejne 10 minut. Po wystudzeniu przechowywać w lodówce.

Poniższe zdjęcie wykonane na życzenie mojej bratanicy - na zdjęciu miał się znaleźć konik i ... jest.

A teraz dla tych co uważają, że na blogach przedstawiane są tylko udane rzeczy. To coś było klapą - jak NIE widać miał być to słodki sos, ale przybrał "trochę" inną konsystencję. Wystarczy zmienić nazwę i nagle z klapy wychodzi coś wspaniałego.
I w tym kontekście podaję dwie główne zasady gotowania:
1 - TAK miało być
2 - jak się nie podoba gotuj sam

(jest jeszcze jedna zasada, ale na bloga się nie nadaje - i to, nie jest to co myślicie)

wtorek, 18 września 2012

chleb 3 szklankowy


Wielkimi krokami zbliża się dla mnie przerwa w pisaniu bloga - mam nadzieję że Bola będzie dobrze się sprawowała ;)

Przed przerwą - nasz ukochany chlebek.

Chlebek robi się bardzo szybko - jest na drożdżach - i w 2h można już próbować bo jeść, parząc sobie palce. 
Czasem zdarzało się - za 2h goście, nie ma chleba, sklepy pozamykane - dobra kręcimy chlebek 3szklankowy.
Oczywiście lepiej mu zrobi jak będzie rósł dłużej i wystygnie zanim go zaczniemy kroić... ale to czasem jest nierealne :)

Składniki:
- 3 szklanki mąki pszennej
- 3 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
- 3 szklanki ciepłej wody
- opakowanie suchych drożdży (albo 25g świeżych)
- 1 łyżka cukru
- 1 łyżka oleju / oliwy
- 1 łyżka octu winnego
- 1 łyżka soli

dodatki:
- ziarna maści wszelkiej: dynia, słonecznik, siemię lniane, sezam, czarnuszka
- otręby pszenne / żytnie
- płatki owsiane / żytnie
- łyżka miodu (najlepiej gryczanego)
- kminek

zamienniki:
- jeżeli nie ma mąki pszennej pełnoziarnistej wystarczy pomieszać 1,5 szklani mąki pszennej z 1,5 szklanki otrębów ;)
- jeżeli nie ma otrębów - mielimy płatki owsiane / żytnie w blenderze.
- jedną szklankę mąki pszennej pełnoziarnistej można podmienić z żytnią.

Do dużej miski wlewamy łyżkę ciepłej wody, wsypujemy drożdże i cukier, mieszamy. Wlewamy szklankę wody (pierwszą z 3) i wsypujemy szklankę mąki (obojętne której), mieszamy i zostawiamy w ciepłym miejscu do czasu gdy drożdże zaczną pracować. Wlewamy resztę wody, wsypujemy resztę mąki, dodajemy olej, ocet i sól, wszystko dokładnie mieszamy.

Dodajemy ziarna - tutaj można zaszaleć - ja zazwyczaj sypię wszystkiego po trochu prosto ze słoja, spokojnie po dużej szczypcie. Tak samo z otrębami i płatkami owsianymi.
Jeżeli używamy czarnuszki lub kminku to dobrze uważać bo dają bardzo intensywny aromat.
Moja ciasto zazwyczaj kończy całkowicie zasypane po wierzchu różnorakimi dodatkami. Mieszamy wszystko i pozostawiamy do wyrośnięcia.

Przygotowujemy dwie foremki ok 25-30 cm. Można wyłożyć je papierem do pieczenia albo posmarować tłuszczem i wysypać otrębami/mąką. Przekładamy ciasto do foremek.
Po wierzchu sypiemy ziarnami, lekko je wklepujemy w ciasto by nie osypały się. Dodatkowe ziarna wbijamy przez środek formując rynienkę - chleb pęknie wtedy w tym miejscu.

Piekarnik nastawiamy na 180C. Pieczemy ok 40 min - aż się mocno przyrumieni.
Jeżeli nie jesteśmy przekonani czy się upiekł już (mi się to kilka razy zdarzyło) a jest mocno przyrumieniony, wyciągamy go z foremki i wkładamy do wyłączonego piekarnika - dzięki temu odparuje z niego nadmiar wilgoci.
Ale uwaga - chleb sam w sobie jest bardzo wilgotny - jeżeli zaczynamy go kroić na gorąco może wydawać się wręcz lekko zakalcowaty.

Jeżeli chleb nie jest potrzebny na "już" dobrze by było by miał szansę wyrosnąć w misce (przed albo po dodaniu ziaren) co jakieś 15min przemieszać go zbijając powietrze.

Smacznego!

środa, 12 września 2012

z ogródka - patison, fioletowa fasolka i pomidorki koktajlowe

Mówią, że od przybytku głowa nie boli - no i nie boli, tylko narobić się trzeba. Ogródek ma to do siebie, że jak nic nie rośnie to nie rośnie i już, a jak zaczyna rosnąć i owocować to wszystko na raz. Przez ostatni miesiąc nic tylko przetwory, żeby nie zmarnowało się to co mam pod ręką. Jabłka, cukinie, gruszki... ale to historie na inne wpisy. Najtrudniej się zebrać, żeby zrobić zdjęcia, bo jeszcze zrobić to się zrobi, ale po zrobieniu i zapasteryzowaniu setnego słoika z musem jabłkowym to nie ma już sił na zabawę z aparatem.

Patisony też wsadzałam do słoików, za kilka dni sprawdzę jak wyszła mi zalewa i wtedy może pojawi się przepis na blogu. Fasolka mimo, że fioletowa (zdecydowanie łatwiej się ją zbiera niż zieloną) po poddaniu obróbce termicznej robi się zielona. Pomidorki koktajlowe były już suszone i przerobione na pastę. A tu "nagle" okazało się, że nie patisony przerosły, fasolki mam koło kilograma, a pomidorków koktajlowych zbieram sporą miseczkę dziennie.

Postanowiłam połączyć patisona z fasolką, marzyły mi się przyprawy tak w kierunku Indii i wybuchowej kombinacji aromatów. Chciałam też zrobić coś co będzie moim autorskim przepisem i jak zwykle mi się nie udało. Nie wiedziałam jakie przyprawy wymieszać, żeby dostać to co chciałam. I znowu przeszukiwanie książek kucharskich w domu - nic. Z pomocą przyszły zasoby internetu i strona z drugiego końca świata - z Nowej Zelandii.


Danie z patisona, fioletowej fasolki i pomidorków koktajlowych

1 łyżeczka nasion kminu rzymskiego
1 łyżeczka nasion kopru włoskiego
1 łyżka nasion kolendry
2 łyżki oleju
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżka posiekanego imbiru
1 łyżeczka kurkumy
1 łyżeczka ostrej papryki
1 kg patisonów
300 g fasolki szparagowej
300 g pomidorów (koktajlowych)
1/4-1/2 puszki śmietanki kokosowej
sól, woda


Nasiona kminu, kopru i kolendry uprażyć na suchej patelni. Następnie utłuc je w moździerzu.
Na oliwie podsmażyć posiekaną cebulę, następnie dodać rozgnieciony czosnek i posiekany imbir. przesmażyć 1-2 min. Wsypać uprażone zioła, kurkumę, paprykę, posolić. Dodać wody (około 2 szklanek), zagotować. Dodać fasolkę pokrojoną na kilkucentymetrowe kawałki, zagotować chwilę, dorzucić podzielone na kawałki patisony i całe pomidorki koktajlowe. Zaprawić śmietanką kokosową. Swoje danie robiłam z podwójnej porcji i okazało się, że nie mam tak dużego garnka, w którym mogłabym to wszystko zmieścić, więc wrzuciłam to wszystko do dużej brytfanny, przykryłam przykrywką i wsadziłam do zimnego piekarnika na maksymalne grzanie. Po pół godzinie wyłączyłam piekarnik i zostawiając w ciepłym piekarniku brytfannę z tą potrawką. Następnego dnia okazało się, że nawet duże kawałki patisonów przesiąknięte są aromatem przypraw, ale nadal pozostają jędrne. Domownicy jedli to danie z ryżem i pulpecikami zrobionymi przez tatę. Dla mniej mięsożernych osobników może być to samodzielne danie.


piątek, 24 sierpnia 2012

drożdżowe muffinki z jabłkami

Muffinka... babeczka... ciasteczko... mała i niepozorna - daje tak wiele możliwości :)

W ramach sierpnia i spadających na głowy jabłek - kolejny pomysł na muffinki.

Składniki (na 24 duże muffinki + 6 serduszek) :
- 50g drożdży
- 2 łyżeczki cukru
- 1 szklanka letniego mleka (1/3 i 2/3)
- 4 szklanki mąki
- 1 szklanka cukru
- 3/4 kostki masła (rozpuszczam w mikrofalówce)
- 2 jabłka (u mnie antonówki) + ew. 2 łyżeczki cukru

W kubku rozmieszałam drożdże z cukrem i 1/3 szklanki mleka. Zostawiłam aż zaczyn ruszy (stało się to szybciej niż sądziłam... i troszkę wykipiało ;) )
Przelałam do dużej miski, wsypałam mąkę i cukier wymieszałam "z grubsza" łyżką, dolałam 2/3 szklanki mleka i zaczęłam zagniatać ręcznie. Do wyrobionego ciasta dolałam rozpuszczone masło i ponownie wyrobiłam na gładką masę. Odstawiłam na bok (w kuchni było ciepło ok 25).
Jabłka obrałam ze skórki, wycięłam ogryzki, pokroiłam na ok 5mm kostkę. Jabłka były tak kosmicznie kwaśne, że przesypałam je cukrem i zostawiłam na chwilę.

Do lekko wyrośniętego ciasta dodałam jabłka i ponownie zagniotłam. Odstawiłam na ok 30min.
W tym czasie przygotowałam foremki, powkładałam papierki, nastawiłam piekarnik na 180C.

Do każdego papierka wkładałam kulkę ciasta - do ok 2/3 wysokości (po 4 kulkach ustaliłam wielkość). Pierwszą formę odstawiłam na podgrzewacz na ekspresie do kasy, w trakcie kulania pozostałych muffinek pierwszym udało się wyrosnąć.

Piekłam je do przyrumienienia. 

Jestem zadowolona z efektów - mocno słodkie ciasto i kwaskowate kawałki jabłek.

Smacznego!

czwartek, 23 sierpnia 2012

papryka faszerowana


Kolejny przepis z cyklu: Tata zawitał w Broniszach :)

Składniki (na 12 faszerowanych papryk - czyli porcja obiadowa dla 9 osób ;) )
- 14 papryk 
- 700g mielonej wieprzowiny
- 1,5 szklanki ryżu
- kostka rosołowa wieprzowa
- 4 łyżki sosu pomidorowego
- 3 średnie cebule
- 2 jaja
- kilka gałązek tymianku
- olej
- pieprz, sól

2 papryki pozbawiłam skórki - włożyłam do piekarnika nagrzanego do 200stopni, czekamy aż skórka zacznie się marszczyć i pękać. Ostrożnie je wyciągamy i obieramy ze skórki. Jeżeli papryki były bardzo dojrzałe ten manewr uda się bardzo łatwo, jeżeli skórka nie chce schodzić to należy zostawić papryki aż do lekkiego zwęglenia skórek. Wycinamy gniazda nasienne i odstawiamy do przestygnięcia.

Ryż uprażyłam na patelni z odrobiną oleju (ma stać się biały i matowy) i ugotowałam w garnku do ryżu ( na 1,5 szklanki ryżu - 3 szklanki wody). Przed wlaniem wody rozpuściłam w niej kostkę rosołową.

Cebulkę pokroiłam kosteczkę i podsmażyłam ją na patelni.

Najbardziej czasochłonne było oczyszczanie papryk - tym bardziej jeżeli jest ich 12 :)





 W dużej misce zmieszałam ryż z cebulą i 4 kopciastymi łyżkami sosu pomidorowego - w moim przypadku to były rożnych gotowych sosów które wymagały skończenia: salsy, barbecue i resztka pikantnego katchupu. W kostkę kroimy przestudzoną obraną paprykę. Dodajemy listki tymianku i doprawiamy solą, pieprzem i chilli do smaku (wiem że jest tam surowe jajko... ale jakoś nigdy mi to nie przeszkadzało).
Dodajemy mielone mięso (najłatwiej i najszybciej będzie to zrobić ręką - ja nie przepadam za uczuciem przeciskania mięsa mielonego między palcami więc zakładam jedną lateksową rękawiczkę)

A teraz: do każdej papryki upychałam farsz, i przykryłam "czapeczką".




Układamy nafaszerowane papryki na naczyniu żaroodpornym - można spokojnie to robić na wcisk bo w trakcie pieczenia papryki miękną i kurczą się.

Na dno wlałam odrobinę wody by się nie przypaliły.

Piekłam w 200st. do czasu aż papryka zrobiła się miękka (nie wiem ile to zajęło)

Smacznego!


wtorek, 24 lipca 2012

Sałatka z groszku cukrowego, ogórka i portulaki


Przerywam mini serię Kejti o małych daniach wykorzystywanych z tortillą.
Sałatka ta powstała już dwa tygodnie temu, na szybki i nie do końca planowany grill na 14 osób w środku tygodnia. Warto wypróbować, bo jest to coś innego, świeżego, na gorące dni, które są przed nami jak znalazł. Pomysł na przepis zaczerpnięty z internetu - moją modyfikacją było dodanie listów portulaki, które stanowią dodatkowy element, świetnie dopełniający całości.

Sałatka z groszku cukrowego, ogórka i portulaki

1-2 garści groszku cukrowego
2 ogórki gruntowe
1 garść listków portulaki
1/2 cebuli cukrowej
3-4 łyżki soku cytryny
3-4 łyżki oleju
1 łyżeczka świeżo startego imbiru
cukier
sól

Groszek cukrowy, ogórek pociąć na kawałki, cebulę drobno pokroić. Wymieszać ogórek, groszek, portulakę, cebulę. Z pozostałych składników przygotować sos i zalać wymieszane warzywa.



czwartek, 19 lipca 2012

duszona cukinia


Bolesia w tym roku szaleje w ogródku... mamy dynie i cukinie różnej maści, kształtu i faktury.
Mi za to nie chce się kombinować... więc preferuje proste - dumnie nazywane "rustykalne" - dania. Minimalny nakład pracy - proste smaki.

Oto jedna z naszych cudownych, lekko przerośniętych, okrągłych cukinii.

Duszona cukinia:
- cukinia
- 2 średnie cebule
- łyżeczka dowolnego pesto
- oliwa z oliwek
- sól
- 1 łyżeczka cukru

Cebulę kroimy w grubą kostkę, karmelizujemy ją na patelni z oliwą, solą i cukrem. Po mocnym podsmażeniu dodajemy więcej soli - powinno wydawać się, że lekko przesoliliśmy cebulę.
Cukinię kroimy a kostkę ok 1cm. Wycinamy tylko ogonek, zostawiamy pestki i cały miąższ - w świeżych cukiniach pestki są miękkie same z siebie, jeżeli dodatkowo je poddusimy są bardzo smaczne (pozatym... hmm szkoda mi wywalić 2/3 cukinii ;)
Jeżeli mamy dużą patelnię cukinię można wrzucić do cebuli albo wszystko wsypać do garnka. Dusimy pod przykryciem.
Jak cukinia poddusi się lekko (tak by skrzypiała pod zębami przy gryzieniu) dodajemy łyżeczkę (mniejszą lub większą) dowolnego pesto - jeżeli mamy zieloną cukinię, zielone pesto dodatkowo wydobywa zielony kolor z warzywa.

Dzięki "przesoleniu" cebuli po wymieszaniu i podduszeniu cukinia jest dobrze doprawiona, a ta odrobina cukru dodana podbija delikatną słodycz cebuli i cukinii.

Smacznego!

środa, 18 lipca 2012

pesto z pietruszki i ćwikły


Nasze domowe odkrycie - pesto z pietruszki i ćwikły :D
Pesto z rukoli niestety ma tendencję do gorzknięcia... nie wiem czy to wina naszej ogrodowej rukoli czy ogólny proces w rukoli... ale cóż... Mamy na to radę :D

pesto z pietruszki i ćwikły
- pęczek piertruszki
- garść liści buraka
- kilka gałązek mięty
- kilka liści bazyli
- oliwa z oliwek
- sól
- sok z połowy cytryny
- garść orzechów


Pietruszkę i buraczki należy przesiekać aby przy mieleniu w blenderze nie pozostały długie włókna. Całą zieleninę wrzucamy do blendera z odrobiną oliwy z oliwek i solą, mielimy. Po wstępnym zmieleniu dosypujemy orzechy i dolewamy więcej oliwy z oliwek (w sumie... to te orzechy są tylko po to by się lepiej zmieliło). Na koniec dolewamy sok z cytryny i ewentualnie oliwę z oliwek by poprawić konsystencję.
I oto pesto gotowe - razem z pójściem do ogródka jakieś... 5min roboty (takie przepisy lubię :D )

poniedziałek, 16 lipca 2012

Tortille pszenne



Jakie jedzenie sprawia największą frajdę? Takie które się samemu składa :)
Tortille to jedno ze "śmietnikowych" dań. Można wrzucić do środka praktycznie wszystko.
Wystarczy zrobić kilka "mini dań" i ciekawy posiłek gotowy - miseczki z krojonymi warzywami i duszonymi, miseczka z pesto, sosami, liście różnych ziół, jadalne kwiaty, podpieczone piersi z kurczaka... tym sposobem każdy może skomponować swoją idealną tortille.
Przy okazji możne wykazać się zdolnościami inżynieryjnymi - jak nałożyć wszystko do środka by nie wyleciało przy pierwszym kęsie na kolana.
Ale tu zaczyna się zabawa!

Przepis na tortille (8 dużych sztuk - pieczone na największej patelni)
- 300g mąki pszennej
- 1/2 łyżeczki soli
- 50g smalcu
- 180g wody

Wodę wlewamy do rondelka i wrzucamy smalec. Podgrzewamy aż smalec się rozpuści na wodzie.
Mąkę mieszamy z solą w misce. Stopniowo wlewamy gorącą wodę ze smalcem do mąki i dokładnie mieszamy. Zagniatamy cisto, wkładamy do miseczki, przykrywamy folią i zostawiamy na 30min.
Dzielimy na 8 kulek i cienko rozwałkujemy. Ma mocno nagrzaną suchą patelnię kładziemy placki. Czekamy aż napuchną i punktowo przyrumienią się. Obracamy i powtarzamy.

Smacznego!

Pozostałe małe dania będą wkrótce

piątek, 13 lipca 2012

Fasolka z pesto z rukoli





Tata zajechał wczoraj do Bronisz i kupił śliczną fasolkę szparagową... obstawiam, że większość zostanie zjedzona z bułką tartą... ale moja chwilowa miłość do pesto musiała się jakoś objawić :)


Pesto z rukoli
- duży pęczek rukoli
- gałązka mięty
- kilka ząbków czosnku
- garść prażonych orzechów (znalazłam tylko migdały ;) )
- oliwa z oliwek
- sól
- sok z cytryny
- starty parmezan

- fasolka szparagowa
- sól, cukier
- parmezan do posypania


Odrobinę oliwy zmieliłam ze wstępnie zsiekaną rukolą i miętą, czosnkiem. Dodałam pozostałe składniki i zblendowałam aż się wyrównała konsystencja. Na koniec dolałam więcej oliwy z oliwek by pesto było wilgotniejsze.

Fasolkę obgotowałam w lekko osolonej i posłodzonej wodzie. Po odcedzeniu jeszcze na ciepło zmieszałam z pesto i startym parmezanem. Na koniec posypałam po wierzchy parmezanem (w końcu parmezanu nigdy za wiele :D )