piątek, 21 grudnia 2012

marchewka glazurowana (?)


Dzisiaj przepis mało świąteczny, ale bardzo zimowy. Marchewka, no właśnie nie wiem czy określenie glazurowana jest odpowiednie, może gotowana byłoby lepsze. U mnie w domu popularna była zawsze na ciepło marchewka z groszkiem w wersji na ostro, a w wersji bardziej na słodko sama marchewka, krojone w kostkę zagęszczane mąką. Dzisiejsza marchewka jest to efekt spotkania w 2001 roku pewnej bardzo starej francuski Mme Anne Chaffin. Była to osoba, która pokazała mi coś dla mnie innego, odmiennego, czyli kuchnię francuską. Dopiero niedawno uświadomiłam sobie, jak wielki wpływ na mnie i moją kuchnię miało to spotkanie. Mówiąc szczerze do końca nie pamiętam w jaki sposób robiła marchewkę z ziemniakami. Najważniejsze, że była to marchewka bez mąki, ze świeżymi ziołami (tymiankiem lub rozmarynem, liściem laurowym).


Marchewka glazurowana

1 kg marchewki
1 mała cebula
1 ząbek czosnku
1 1iść laurowy
3 cm gałązka rozmarynu lub kilka gałązek tymianku
1 łyżka oliwy
1 łyżka masła
1 łyżka cukru
sól

Marchewkę obrać i pokroić na skośne talarki. Cebulę posiekać. Na oliwie podsmażyć cebulę i czosnek, wrzucić pokrojoną marchewkę, wrzucić zioła (w całości), dolać pół szklanki wody, posolić (około łyżeczki soli). Gotować pod przykryciem około pół godziny. Sprawdzić czy marchewka jest miękka, dodać łyżkę cukru i łyżkę masła. Wyjąć zioła i podawać.

Dość krótko zastanawiałam się czy opublikować dzisiaj, 3 dni przed świętami ten wpis ze zdjęciem w stylizacji tak mało świątecznej, z daniem, które niewiele ma wspólnego ze świętami, choinkami, piernikami. Ale zdjęcie załączone do przepisu oddaje jak się dzisiaj czuję, i jaką radość przyniósł mi ten prosty dodatek do obiadu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz